Pasożyty w układzie pokarmowym
Pasożyty w układzie pokarmowym
Ponieważ dość ciężko samemu bez mikroskopu i odpowiedniej wiedzy dojść co siedzi w rybce mam pytanie. Czy jest w Łodzi jakiś weterynarz lub akwarysta który potrafi przeprowadzić sekcję i w razie stwierdzenia obecności pasożytów zaproponować kurację na nie?? Jeśli tak to gdzie i ile taka przyjemność kosztuje.
Następna sprawa to jakie środki można zastosować podczas kwarantanny nowo nabytych ryb żeby wybić takich niechcianych gości.
pozdrawiam.
Następna sprawa to jakie środki można zastosować podczas kwarantanny nowo nabytych ryb żeby wybić takich niechcianych gości.
pozdrawiam.
Re: Pasożyty w układzie pokarmowym
owszem:
Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w Łodzi
Adres: Proletariacka 2/6, 93-569 Łódź
Tel.: (42) 635-14-00
Fax: (42) 630-16-68
E-mail: lodz.wiw@wetgiw.gov.pl
Strona www: www.wetgiw.gov.pl
Wojewódzki Inspektorat Weterynarii w Łodzi
Adres: Proletariacka 2/6, 93-569 Łódź
Tel.: (42) 635-14-00
Fax: (42) 630-16-68
E-mail: lodz.wiw@wetgiw.gov.pl
Strona www: www.wetgiw.gov.pl
Pełne badanie na próbce do 10 ryb (10 szt ryb to standardowa ilość dla ryb hodowlanych typu karp
) najlepiej żywych to koszt około 70 PLN zaś pasożyty wewnętrzne 20-30PLN. Koszt orientacyjny ponieważ osoba z laboratorium z którą rozmawiałem nie znała dokładnego cennika. I to zgadza się z cenami z Wawy. Tam koszt sekcji w jednej z hurtowni to o ile dobrze pamiętam 35PLN i tyle samo u ichtiologa.

wal z góry lewamisol, metronidazol i enrofloksachynę nic innego Ci nie doradzą
ewentualnie ichtioxan. Napisz gdzie masz trypla i na czym może pomogę:P
Wydatek na sekcje strata kasy w lodzi konowały nie dowiesz się niczego co sam byś nie zauważył. Dobrzy są w Polsce tylko w Olsztynie ale to daleko:(
ewentualnie ichtioxan. Napisz gdzie masz trypla i na czym może pomogę:P
Wydatek na sekcje strata kasy w lodzi konowały nie dowiesz się niczego co sam byś nie zauważył. Dobrzy są w Polsce tylko w Olsztynie ale to daleko:(
Ostatnio zmieniony 2010-12-08, 09:47 przez king, łącznie zmieniany 1 raz.
Chciałbym jednak wiedzieć na co leczyć. Problem w tym, że w tej chwili poza obcieraniem od czasu do czasu i nieprawidłowymi odchodami nie ma innych objawów. Cel operacji to endlery blond. Problem był jak przyjechały do mnie ale w stabilnych warunkach przy podniesieniu zasolenia i leczeniu objawowym to co przeżyło ma się dość dobrze. A chciałbym z tego wyciągnąć coś ładnego więc wyleczyć trzeba. Ryby w kwarantannie miały objawy :
martwicy płetw, ospy (tylko kropki były takie większe i bardziej rozmyte) zapalenia bakteryjnego skóry, pleśniawki, puchliny wodnej. Najgorsze jest to, że z trzech partii ryb jedna po kwarantannie trafiła do akwarium ogólnego i dopiero tam pojawiły się objawy. A są tam małe glonojady, krewetki red cherry, bystrzyki amandy i kirysy. Plan jest taki, żeby sprawdzić czym to leczyć i przenieść wszystko do nowego zbiornika po leczeniu w tych w których są obecnie.
Ponoć w Wawie jest osoba która wie co w rybci siedzi więc może tam dowieść materiał do badań
martwicy płetw, ospy (tylko kropki były takie większe i bardziej rozmyte) zapalenia bakteryjnego skóry, pleśniawki, puchliny wodnej. Najgorsze jest to, że z trzech partii ryb jedna po kwarantannie trafiła do akwarium ogólnego i dopiero tam pojawiły się objawy. A są tam małe glonojady, krewetki red cherry, bystrzyki amandy i kirysy. Plan jest taki, żeby sprawdzić czym to leczyć i przenieść wszystko do nowego zbiornika po leczeniu w tych w których są obecnie.
Ponoć w Wawie jest osoba która wie co w rybci siedzi więc może tam dowieść materiał do badań

Problem jest nie w leczeniu objawów a przyczyny. Przyczyna to coś (nicienie, tasiemce lub inne dziadostwo) w układzie pokarmowym. Przy zmianie warunków (przeniesienie do innego akwa, pogorszenie nieznaczne parametrów wody lub próbie zmniejszenia zasolenia) zaczyna się jazda. Teraz jak nie wiesz, że coś jest nie tak to potrzeba wielu godzin obserwacji, żeby coś wychwycić. Ryby normalnie żerują, rozmnażają się pływają w sposób charakterystyczny dla danego gatunku, nie mają ubytków w płetwach ani ich nie składają. Dlatego chciałbym poznać przyczynę na powiedzmy 80% a nie lać lekarstwa na wszystko i mieć nadzieje, że trafię. I poszukuję dalej kogoś kto potrafi pod mikroskopem stwierdzić co się dzieje (skoro stwierdzasz, że w Łodzi nie dadzą rady).
I potem długo mieszać, dosolić dla smaku i można konsumować? Czasem mi się wydaje, że masz jednak zwykłe podejście "przeciętnego sprzedawcy towaru" w tym wypadku akurat ryb. Nawet nie patrząc na efekt końcowy, osłabienie ryb taką kuracją, to czy chociaż te leki można mieszać?king pisze:wal z góry lewamisol, metronidazol i enrofloksachynę
Nie, potem cierpliwie czekać aż leki przestaną działać i ryby padną u nas w sklepie/baniaku.Kubiszon pisze:I potem długo mieszać, dosolić dla smaku i można konsumować?
Jedna z głównych filozofii branżowych mówi niestety: " byleby u mnie nie padło".
Wystarczy "obwąchać" większość worków z rybami z giełdy - więcej leków niż wody.
na każdy gatunek ryby są oddzielne kuracje. Jeden lek rzadko kiedy już działa ryby z importu nam to zafundowały.
Najczęstsze są nicienie wiciowce i inne pierwotniaki, a u ryb z afryki w 100% chorób zazwyczaj przywry skrzeli i inne dziadostwo na które działa protazol.
Co do leczenia to skomplikowana sprawa bo ryby niezwykle rzadko jak to mówicie są "zdrowe":P
Rybę zawsze coś gryzie nie ma takich ryb w które były by w 100% wolne od patogenów. Dlatego po podaniu leków pierwsze żniwo zbierają infekcje wtórne.
to one zazwyczaj zabijają ryby. Co do sprzedawania ryb na leku to tym co tak robią należy się kop na mordę od razu i bez gadania. Ryba po wyzdrowieniu potrzebuje minimum tygodnia na dojście do siebie po produktach rozkładu leku i po samym leku. Więc jeśli dostaniecie ryby w worku który jest kolorowy lub się pieni to gdy ryby wam zdechną jest wysokie prawdopodobieństwo że zdechły od zatrucia lekiem. A NIE OD CHOROBY
Leczenie nie jest też sprawą jednoetapową niektóre ryby trzeba leczy na raty bo maja kilka chorób, a leków nie wolno mieszać np. wtedy najpierw zalecza się jedna chorobę podmienia wodę i daje lek na drugą.
Najczęstsze są nicienie wiciowce i inne pierwotniaki, a u ryb z afryki w 100% chorób zazwyczaj przywry skrzeli i inne dziadostwo na które działa protazol.
Co do leczenia to skomplikowana sprawa bo ryby niezwykle rzadko jak to mówicie są "zdrowe":P
Rybę zawsze coś gryzie nie ma takich ryb w które były by w 100% wolne od patogenów. Dlatego po podaniu leków pierwsze żniwo zbierają infekcje wtórne.
to one zazwyczaj zabijają ryby. Co do sprzedawania ryb na leku to tym co tak robią należy się kop na mordę od razu i bez gadania. Ryba po wyzdrowieniu potrzebuje minimum tygodnia na dojście do siebie po produktach rozkładu leku i po samym leku. Więc jeśli dostaniecie ryby w worku który jest kolorowy lub się pieni to gdy ryby wam zdechną jest wysokie prawdopodobieństwo że zdechły od zatrucia lekiem. A NIE OD CHOROBY



Ostatnio zmieniony 2010-12-11, 16:29 przez king, łącznie zmieniany 1 raz.
Żeby nie zostawiać tematu niedokończonego. Pomogła kuracja lawamisolem do karmy i wody (3 dni karmienia z preparatem, 5 dni przerwy i znowu 3 dni karmienia z lekiem + normalna dawka do wody) połączona z metronidazolem (półtorej normalnej dawki, czyli tabletka na 50 litrów, do wody). W tej chwili mogłem zejść z zasoleniem do zera i nie ma najmniejszych objawów.