Pokrywa standardowa, zwykła plastikowa wypraska, cztery świetlówki T5. O pistiach napisano dużo różnych bzdur. Pistia, jako roślina pływająca jest w naturze narażona na palące słońce przy których nasze oświetlenia to jakiś żart jest

Przypalanie jej przez świetlówki spowodowane jest brakiem ruchu tej rośliny w wodzie. Jeśli będzie stała w jednym miejscu, bez zmiany temperatury powietrza to prędzej czy później się przypali. W naturze sa wiatry, deszcze, siadające na niej ptaki i inne wydarzenia (tornada, tsunami, trzesienia ziemi

) które powodują jej chwilowy ruch i zacienianie. To samo jest z kroplami wody które podobno nie mogą spadać na nią z pokrywy. Jakby tak było to w naturze pistia po deszczu znikała by z powierzchni wody, stałaby sie gatunkiem ginącym i naukowcy stali by nad nią z parasolami, żeby tylko nie wsiąkła

. A jak na razie biedni amerykanie muszą ją niszczyć herbicydami, albo poprzez karkołomne wyławianie jej z powierzchni, którą potrafi zarosnąć w b. krótkim czasie i zlikwidować całkiem życie podwodne. Liście pistii pokryte są włoskami które "zatrzymują" tlen, dzięki temu nie tonie i woda spływa po niej jak po (autocenzura). Oczywiście, jak pisałem powyżej, jeśli pistia będzie stała w jednym miejscu, świetlówki przypalą jej te włoski, to woda zrobi swoje. Wtedy żółknie, robią się dziury i zaczyna gnić kiedy uszkodzone liście nie mają możliwości przebywania nad powierzchnią. Taka mam teorię i będę jej bronił aż do ostatniego zołnierza. Pozdrawiam